Ku Ekumenizmowi… –
35. Europejskie Spotkanie Młodych w Rzymie
Jak poradzić sobie z minusowymi temperaturami typowymi dla polskiej grudniowej rzeczywistości? W jaki sposób zaaplikować potężną dawkę antycznej kultury i historii? I wreszcie jak połączyć głębokie przeżycia duchowe z magicznym klimatem jednej z największych europejskich stolic? Odpowiedź brzmi: wyjechać na spotkanie Taizé do Rzymu. W tym niezwykłym 6- dniowym międzynarodowym spotkaniu brało udział ponad 40 tysięcy osób z całej Europy, z czego około 13 tysięcy stanowili Polacy. Nasza grupa licząca 12 osób, na czele z ks. Tomaszem Kijowskim i ks. Andrzejem Królem, stanowiła zatem niewielki odsetek zebranych uczestników. Wspólnota ekumeniczna z Taizé została założona we Francji w 1940 r. Co roku organizuje ona Europejskie Spotkanie Młodych, czyli modlitewne spotkanie ekumeniczne nazywane Pielgrzymką Zaufania przez Ziemię.
Wyruszyliśmy z Krakowa 27 grudnia w godzinach popołudniowych. Rozleniwieni bożonarodzeniowym „nicnierobieniem” i zaopatrzeni w świąteczne smakołyki ruszyliśmy w stronę słonecznej Italii. Można zaryzykować stwierdzenie, że głodni byliśmy tylko wrażeń i atrakcji. Nie wiedzieliśmy jednak, że nasz apetyt zostanie tak szybko zaspokojony. W Czechach przeżyliśmy bowiem istny „czeski film”. Auto, którym planowaliśmy dostać się miejsce, odmówiło posłuszeństwa 13 km za Brnem. Potem wszystko działo się jak w kalejdoskopie: telefony do znajomych polskich mechaników, odholowywanie samochodu lawetą pod nieczynny już o tej porze serwis Fiata, spontaniczne załatwianie noclegu dla 12 osób w salezjańskim ośrodku w Brnie, a następnego dnia brak pocieszających informacji z serwisu, czekanie na przyjazd życzliwego księdza, który podstawi nam kolejny samochód, zwiedzanie malowniczego Brna w celu zabicia nudy i nadchodzących wątpliwości, czy w ogóle warto jeszcze jechać do Rzymu. Suma tych zdarzeń dała nam 28 godzin opóźnienia, więc do Wiecznego Miasta dotarliśmy 29 grudnia w godzinach porannych.
Rzym przywitał nas piękną pogodą i mamił swoimi wdziękami od momentu wjazdu w jego granice, na co trudno było być obojętnym, mimo niewyspania i krzyczącej w nas potrzeby wzięcia prysznica. Miejsce noclegu stanowiło dla nas prawdziwą nagrodę po trudach podróży. Przyjęły nas Siostry Misjonarki Służebnice Ducha Świętego na czele z polską siostrą przełożoną, które urzekły nas swoją gościnnością i otwartością.
Pobyt w stolicy Włoch rozpoczęliśmy od wspólnej modlitwy z papieżem Benedyktem XVI. Podczas przemówienia do młodych zebranych na placu Św. Piotra powtórzył słowa bł. Jana Pawła II skierowane do młodzieży podczas trzeciego spotkania Taizé w Rzymie: „Papież czuje się głęboko zaangażowany wraz z wami w tę pielgrzymkę zaufania na Ziemi. Ja również jestem powołany, aby być pielgrzymem zaufania w imię Chrystusa”. Przez kolejne dni mieliśmy niewątpliwą przyjemność uczestniczyć w modlitwach zorganizowanych w rzymskich bazylikach (m.in. w Bazylice Św. Pawła za Murami, Bazylice Santa Maria Maggiore, Santa Maria sopra Minerva oraz Bazylice Św. Jana na Lateranie). Miejsca te niewątpliwie sprzyjały kontemplacji i wyciszeniu, a jednocześnie zachwycały swoją architekturą i złoconymi mozaikami. Każdy dzień składał się z pewnych stałych punktów programu, jak poranna modlitwa w goszczących nas parafiach, obiad w plenerze, modlitwy popołudniowe w bazylikach, fakultatywne spotkania tematyczne oraz modlitwy wieczorne. Prawdziwym przeżyciem było również zwiedzanie katakumb św. Kaliksta położonych przy jednej z najstarszych rzymskich ulic via Appia Antica, na której, jak głosi legenda, św. Piotr spotkał Chrystusa, któremu zadał słynne pytanie: „Quo vadis, Domine?”. Uczestniczyliśmy tam we Mszy Św., która została spontanicznie odprawiona w podziemiach przez towarzyszących nam księży.
W dzień Nowego Roku braliśmy udział w spotkaniu grupy polskiej w Bazylice Św. Pawła za Murami, gdzie odbyły się Nieszpory i miało miejsce wspólne wyznanie wiary z okazji trwającego Roku Wiary. Było ono okazją do zastanowienia się nad tym, jak kontynuować ideę „pielgrzymki zaufania” po powrocie do domu i jak razem odnawiać więzi solidarności. Do Polski już bez przygód wróciliśmy 3 stycznia.
Intensywność i różnorodność wrażeń zarówno duchowych, jak i kulturalnych, których mieliśmy okazję doświadczyć, stanowi w mojej ocenie najpiękniejszy prezent na rozpoczynający się rok 2013. Życzę sobie i innym uczestnikom tego spotkania, by ten niezwykły tydzień „owocował” w nas przez całe życie.