Idzie nowe
Ma głowę pełną pomysłów. Nie tylko na siebie, jako kapłana, proboszcza i dyrektora wspólnoty, ale także na parafię. I chociaż nowością powieje w wielu aspektach, mój rozmówca – Ksiądz Proboszcz Wiesław Wilkosz – wyzwań się nie boi.
Justyna: Powiało nowością...„Nowy ksiądz proboszcz”, „nowy dyrektor wspólnoty” – takie słowa można usłyszeć z ust parafian dość często. Jednak nasza parafia dla Księdza nie jest strefą nieznaną, swego rodzaju novum...
ks. Wiesław: To prawda. W parafii przebywałem już w 2002 roku – jako diakon – i tu odbyłem swoją praktykę diakońską. Dzięki temu miałem możliwość poznać ją od wewnątrz. Zatem nie jest to dla mnie obcy teren (śmiech). Poza tym, pochodzę z miejscowości położonej blisko Kielc. Przyjeżdżałem do Kielc wiele razy. Wiele razy też przez nie przejeżdżałem. Wielokrotnie odwiedzałem także samą parafię. Zatem nie jest to dla mnie taka duża nowość.
J: Odbywał Ksiądz w kieleckiej placówce salezjanów praktyki diakońskie. Wrócił Ksiądz, ale pełni odmienne od poprzedniej funkcje – proboszcza oraz dyrektora. Jak zmienia się punkt widzenia na parafię z tej perspektywy?
ks. W.: Przede wszystkim, jest to dla mnie ogromne wyzwanie.
J: Dlaczego?
ks. W.: Kiedy przełożeni powierzyli mi funkcję proboszcza, myślałem, że zacznę od pełnienia jej na małej parafii. Głównie dlatego, żeby zwyczajnie nauczyć się być proboszczem. Stało się jednak inaczej. Powierzono mi parafię w Kielcach. Nie ukrywam, że przed podjęciem decyzji towarzyszył mi pewnego rodzaju lęk. Duży kościół, duża parafia. Obawy były, ale cieszę się, ponieważ...jest bardzo dobrze.
J: Jakie wyzwania stawia Ksiądz przed sobą, jako proboszczem?
ks. W.: Cele są podwójne. Pierwsze z nich – duchowe. Chciałbym zadbać o liturgię, o piękną oprawę liturgiczną. Nie mówię, że tego nie ma. Jednak pragnąłbym celebrować ją godnie, podniośle. Druga – równie ważna sprawa – związana jest z remontem budynku kościoła.
J: Zapowiadają się więc podwójne renowacje: te dosłowne, dla budynku i te w znaczeniu metaforycznym dla ducha. Która ze spraw remontowych stanowi priorytet?
ks. W.: Krótko mówiąc – sypią nam się tynki. Mało tego, zdarza się, że odpadają coraz większe kawałki. Dlatego musimy je jak najszybciej zabezpieczyć, żeby nie stwarzać zagrożenia oraz żeby uniknąć niebezpiecznych sytuacji. Niestety, to dość kosztowna inwestycja. Jednak jest ona dla mnie niewątpliwym priorytetem.
J: Wiem, że ma Ksiądz również kilka innych pomysłów, które chciałby zrealizować. Uchyli Ksiądz rąbka tajemnicy naszym czytelnikom?
ks. W.: Chciałbym zająć się...ołtarzem. Mamy dwa piękne ołtarze – Matki Bożej i Serca Pana Jezusa. Są po prostu śliczne. W prezbiterium, czyli centrum kościoła, też posiadamy piękny ołtarz, ale...niestety nie komponuje się z bocznymi. Brakuje pewnego rodzaju klamry, zamknięcia. Chciałbym, żeby taka spójność się pojawiła. Kolejna sprawa, jaką chcę się zająć, dotyczy zagospodarowania terenu wokół kościoła – zrobienie zieleńców, zadbanie o roślinność.
J: Znane są już plany Księdza na przyszłość. Jednak nieznana pozostaje wciąż osoba Księdza. Proszę powiedzieć, jaki jest Ksiądz Proboszcz, co lubi, jakie jest jego hobby?
ks. W.: Może wiele osób teraz zaskoczę – bardzo lubię jazdę na rowerze. Jednocześnie wiem, że tego po mnie nie widać (śmiech). Interesuje mnie szeroko pojęta tematyka biblijna – sięgam po książki, opracowania, komentarze. Trzecią rzeczą, którą lubię, jest słuchanie muzyki poważnej.
J: Czego mogę Księdzu życzyć w dalszej posłudze kapłańskiej?
ks. W.: Dużo zaufania Bogu. Nie ma życia bezstresowego. Czy to będzie życie kapłańskie, czy małżeństwo, czy jeszcze inna droga – życie nie jest tylko sielanką. Owszem, każda z powyższych dróg jest usłana różami. Jednak trzeba pamiętać, że każda róża ma kolce. Mimo, że jest tak cudownie, czasem dotyka się cierni. Chciałbym, żeby tego zaufania Bogu starczyło mi przede wszystkim w takich momentach. Chciałbym też godnie głosić Ewangelię i być...dobrym kapłanem.
J.: Tego życzę. Dziękuję za rozmowę.