Muzyka dla katolika...
Z muzyką ma do czynienia każdy człowiek. Jedni tworzą muzykę, zapisują ją, aby inni mogli grać czy śpiewać dane melodie, jeszcze inni są wyłącznie odbiorcami muzyki, mniej lub bardziej świadomie dobierając gatunki muzyczne i określonych artystów. Powstaje tu pytanie, jakich wykonawców, spośród tak wielu dostępnych, może bezpiecznie i spokojnie słuchać katolik i czy muzyka rockowa powinna być unikana całościowo.
Z racji przypadającego na listopad wspomnienia św. Cecylii, patronki muzyki kościelnej, proponuję podjąć refleksję na temat muzyki odpowiedniej dla katolików, „bezpiecznej” do słuchania. Jak wiemy, sztuka niesie za sobą określony przekaz, niejednokrotnie ukazuje poglądy artysty, czy wręcz ma za zadanie oddziaływać na odbiorcę, a nawet nim manipulować.
Jakiej zatem muzyki powinna słuchać osoba wierząca, katolik, próbujący unikać wszystkiego, co złe i niebezpieczne?
Mamy do dyspozycji przeróżne style i gatunki muzyczne. Od tradycyjnych, wiekowych, wykorzystujących starodawne instrumenty, po muzykę nowoczesną, elektroniczną, która nie potrzebuje w ogóle instrumentów. Od delikatnych, wolnych melodii, po szybkie, „skoczne” rytmy.
Myśląc o rozmaitych gatunkach muzycznych, pragnę skupić uwagę na szeroko rozumianej muzyce rockowej, która ma licznych fanów na całym świecie i gromadzi rzesze słuchaczy na koncertach i festiwalach.
Wielu ludzi podziela pogląd, że generalnie muzyka rockowa promuje treści satanistyczne oraz posiada „drugie dno”, ukryty i podświadomy przekaz. W wielu publikacjach oraz na portalach i stronach internetowych możemy znaleźć „listy zespołów zakazanych”, których przekaz jest uważany za szkodliwy dla słuchaczy.
Faktycznie, wiele zespołów wykonujących muzykę ogólnie nazywaną „metalem”, jawnie w tekstach utworów przekazuje treści satanistyczne i bluźniercze, jak np. Marilyn Manson czy Behemoth. Natomiast inni próbują przemycać je działając na podświadomość słuchacza, stosując m. in. backmasking (ang. tylne, wsteczne maskowanie), czyli metodę ukrywania wiadomości, możliwej do odczytania tylko przy wstecznym przesłuchaniu utworu.
Czy rzeczywiście wszystkie zespoły grające rocka powinny być omijane szerokim łukiem przez osoby wierzące, katolików? Moja odpowiedź na to pytanie brzmi: nie. Obecnie na rynku muzycznym, zarówno w Polsce jak i za granicą jest wiele zespołów rockowych i metalowych deklarujących się jako chrześcijańskie, czy niekoniecznie chrześcijańskie, ale odcinających się od promowania satanizmu. Na polskiej scenie rockowej w ostatnich latach pojawił się zespół Luxtorpeda, którego członkowie w większości są znani z innych zespołów chrześcijańskich, jak Armia, 2 Tm 2,3 czy Arka Noego. Dodatkowo warto wspomnieć, że perkusista Luxtorpedy Tomasz „Krzyżyk” Krzyżaniak jest wychowankiem Salezjańskich Wspólnot Ewangelizacyjnych działających w inspektorii pilskiej. Wysoki poziom techniczny utworów Luxtorpedy, wpadające w ucho gitarowe riffy oraz niebanalne teksty, niosące pozytywne przesłanie, sprawiły, ze zespół szybko zyskał popularność i stanowi świetną alternatywę i propozycję dla miłośników cięższych brzmień.
Moim zdaniem nie powinno się jednoznacznie przekreślać wszystkich muzyków rockowych, a z drugiej strony, należy uważać z bezkrytycznym przyjmowaniem treści przekazywanych przez artystów, których utwory są na co dzień emitowane w rozgłośniach radiowych. Jak we wszystkim zalecana jest ostrożność oraz myślę, że warto postarać się uważnie prześledzić teksty utworów, które słuchamy.
(Czy wiesz, że…)
Diabolus in musica
Tryton – jest to odległość między dwoma dźwiękami (interwał), wynosząca trzy całe tony. W dawnej muzyce kościelnej używanie trytonu było zakazane, ponieważ interwał ten wydawał się takim dysonansem, że uznawano go za stworzony przez diabła, nazywając go z łaciny „diabolus in musica” (dosłownie „diabeł w muzyce”). We współczesnej muzyce rozrywkowej interwał ten jest używany szczególnie często w muzyce ilustrującej filmy kryminalne oraz w rocku czy metalu.