Święty biznes
27 kwietnia 2014 roku – to data szczególna dla milionów chrześcijan na całej ziemi. Jan Paweł II i Jan XXIII zostali wyniesieni do chwały Ołtarza. Jeszcze w tym roku zwiększą się też szeregi błogosławionych, bo nominację do innej „niebiańskiej” nagrody – beatyfikacji – otrzymał papież Paweł VI. Ojciec Święty Franciszek wyznaczył już jej datę na 19 października.
Kanonizacja dwóch papieży – tym mianem najczęściej określano historyczny moment ogłoszenia Jana Pawła II i Jana XXIII świętymi Kościoła katolickiego. Tłumy pielgrzymów, kilkadziesiąt delegacji i głów państw, media z całego świata. Można śmiało powiedzieć, że świętość obu papieży odbiła się echem jak ziemia długa i szeroka. W szczególny sposób przeżywano ją w Polsce – kraju Papieża Polaka. I chociaż, jak to często bywa przy tego rodzaju uroczystościach, ludzkość przepełnił duch radości i wdzięczności za dar świętości Jana Pawła II i Jana XXIII, to dla części osób był to po prostu...„święty biznes”, a może raczej świetny biznes.
Nie chcę odzierać kanonizacji z jej sacrum, ale, niestety, dla części to właśnie gadżetowa osłonka i piękny widoczek z Placu Świętego Piotra miały większe znaczenie niż duchowy wydźwięk uroczystości. Z papieżem Janem Pawłem II i Janem XXIII można było kupić dosłownie wszystko. Zacznijmy od linii bliskiej sercu chrześcijanina i katolickiego must have: obrazki, medaliki z podobizną obu kanonizowanych – standard. I nic w tym dziwnego – pamiątkę z tak wiekopomnego wydarzenia każdy chciałby mieć. Ale, że w miarę jedzenia apetyt rośnie – zarówno konsumentów jak i producentów – to i souveniry stawały się coraz dziwniejsze. Otóż świętych można było spotkać na: długopisach, poduszkach, koszulkach, kubkach, breloczkach, szklankach...etc.
I chociaż w całej uroczystości chodziło o skupienie się na wyjątkowych osobowościach obu papieży, podkreśleniu ich doskonałości moralnej, życiowej i religijnej to interes zwietrzyło wielu nieuczciwych ludzi. Na stronie internetowej jednej ze stacji radiowych – RMF24 – w przeddzień kanonizacji został zamieszczony news następującej treści. „Nielegalny biznes przed kanonizacją. Skonfiskowano 7 milionów pamiątek. Aresztowano 25 osób, łącznie 390 usłyszało zarzuty, a także skonfiskowano 7 milionów pamiątek z kanonizacji Jana Pawła II i Jana XXIII. To wyniki prowadzonej w Rzymie przez włoską Gwardię Finansową walki z nielegalnym handlem dewocjonaliami. W ramach akcji odkryto m.in. prawdziwą centralę produkcji fałszywej mizerikordiny” (źródło: http://www.rmf24.pl/raport-beatyfikacja/fakty/news-nielegalny-biznes-przed-kanonizacja-skonfiskowano-7-milionow,nId,1415924).
Jednak, nie ma się czym chwalić, bo zarobek na świętości nie jest wynalazkiem XXI wieku. Dziś kupujemy podobiznę świętego, ale, dawnymi czasy, kto zamożniejszy mógł ze świętym w stanie materialnym obcować na co dzień, gdyż kwitł handel...relikwiami. Oczywiście ten...nielegalny. Do tego sprzedawano falsyfikaty. Tak jak dziś poduszkę z wizerunkiem osoby świętej można było za odpowiednią sumę kupić palec, włos czy jakiś przedmiot należący do ówczesnego świętego. Żeby ów proceder okiełznać na Soborze Laterańskim w 1215 roku Kościół katolicki ustanowił, że prawdziwymi relikwiami są jedynie te, które za takie zostały uznane przez papieża. Po jakimś czasie praktyki handlu relikwiami stopniowo ustały i stały się reliktem przeszłości kojarzonym głównie ze średniowieczem. Przynajmniej tak się wydaje. Bo średniowieczne obyczaje poszły z duchem czasu i „wskoczyły” do...sieci. Rzecz jasna tej internetowej.
Dziś „handel świętymi” odbywa się za pośrednictwem aukcji w Internecie. O sprawie można przeczytać, m.in. na stronie „Dziennika Polskiego”. Jak podaje się w zamieszczonym tam artykule, ceny relikwii w XXI wieku wahają się od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Oto fragment artykułu: „Mieszkanka Krakowa za 55 zł sprzedaje obrazek świętego Pawła od Krzyża zawierający, jak twierdzi, kawałek relikwii trzeciego stopnia (z płótna otartego o relikwię pierwszego stopnia) oraz relikwii drugiego stopnia. Z kolei za 200 zł internauta z Namysłowa chce sprzedać relikwie drugiego stopnia św. Teresy od Dzieciątka Jezus; jak zaznacza, jest to fragment ubrania świętej. Tenże sam sprzedający oferuje za 150 zł... No właśnie, co? Przedmiotem aukcji jest bowiem medalik zawierający podobno relikwie pierwszego stopnia (czyli fragmenty ciała) żyjącego w XIX wieku św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, arcybiskupa metropolity warszawskiego. Jak zaznaczył sprzedający. >>Relikwia jest dodatkiem do medalika i jego nieodzowną częścią. Sprzedaję medalik, a relikwia jest gratisem<<"(źródło:http://www.dziennikpolski24.pl/artykul/3038508,kwitnie-handel-relikwiami-swietych,id,t.html).
Takim praktykom sprzeciwia się Kościół katolicki. Prawo kanoniczne jednoznacznie mówi o tym, że handel relikwiami jest zabroniony (Kan. 1190 § 1. Nie godzi się sprzedawać relikwii). W takiej sytuacji logiczne jest również to, żeby relikwii nie kupować.
Świętość to dar, wyróżnienie. Dlatego nie należy odbierać uroczystościom duchowym ich wymiaru sacrum. Myślę, że dla świętych nie ma znaczenia, czy kupimy sobie długopis z ich wizerunkiem, czy obwiesimy się medalikami z ich podobiznami. Świętość, podobnie jak wiarę i Boga, nosi się w sercu i stanie umysłu. Liczą się nasze czyny, świadectwo życia. Bo chociaż mamona rządzi światem ludzkim od zarania dziejów, to nie ma takiej mocy, żeby kupić za nią...prawdziwą świętość.