„Śmierć jest potencjalną bramą do nieba”
Wszystkich Świętych. Dla większości Polaków to dzień poświęcony...zmarłym. Zresztą mylnie. Tak naprawdę wspomnienie tych, którzy odeszli, przypada na Dzień Zaduszny, obchodzony 2. listopada. O ich znaczeniu, tradycji i pojmowaniu w Kościele katolickim rozmawiałam z księdzem Łukaszem Krysmalskim.
J.K.: 1. listopada przypada Dzień Wszystkich Świętych. Jakie znaczenie ma on dla Kościoła katolickiego?
Ks. Ł.K.: To ważna uroczystość. Wtedy przypada wspomnienie, jak wskazuje sama nazwa, Wszystkich Świętych. Tych, którzy w historii Kościoła katolickiego zostali wyniesieni do chwały ołtarza i są naszymi patronami. Dla chrześcijan ten dzień powinien być czasem radości.
J.K.: Kim są Wszyscy Święci z punktu widzenia teologii?
Ks. Ł.K.: Wszyscy Święci to ci, którzy już są w chwale nieba. Dla Kościoła i ludzi na całym świecie mogą być tylko wzorem do naśladowania. Oni oglądają Boga twarzą w twarz.
J.K.: Kolejny ważny dzień dla każdego chrześcijanina przypada już nazajutrz po Uroczystości Wszystkich Świętych. Dzień Zaduszny. Jaka jest jego wymowa?
Ks. Ł.K.: Zaduszki – sama nazwa mówi – „za dusze”. W Kościele katolickim to już nie tyle uroczystość, co wspomnienie. Wspomnienie osób, które już zmarły.
J.K.: Dwa dni i dwa różne znaczenia. Mimo to wciąż odnoszę wrażenie, że większość osób myli ich sens, stawiając znak równości pomiędzy Uroczystością Wszystkich Świętych a Zaduszkami.
Ks. Ł.K.: Nie są sobie równe. I nie można ich ze sobą mylić. Chociaż w praktyce, to właśnie 1. listopada na cmentarzach można spotkać prawdziwe tłumy. Wszystkich Świętych to radość chwały błogosławionych oraz kanonizowanych. Natomiast zmarłym powinno się poświęcić kolejny dzień w kalendarzu, czyli 2. listopada. Wtedy jest czas na modlitwę za ich dusze. Na chwilę refleksji, wspomnienie czy zapalenie zniczy.
J.K.: Mówi Ksiądz już o praktycznej stronie obu dni. A mnie interesuje jeszcze ta część teoretyczna. Na jakie różnice zwraca uwagę sam Kościół?
Ks. Ł.K.: Po pierwsze: Wszystkich Świętych to uroczystość. Zaduszki: wspomnienie. Inaczej przeżywa się je nawet w kalendarzu liturgicznym. Po drugie: Wszyscy Święci są już częścią nieba. Wiemy, że Kościół oficjalnie wyniósł ich do chwały niebieskiej. Zmarli dopiero czekają w kolejce do spotkania z Bogiem.
J.K.: Jak zatem dobrze przeżyć Wszystkich Świętych, a jak Zaduszki?
Ks. Ł.K: 1. listopada dla chrześcijanina powinien być przede wszystkim dniem radości. Czasem świętowania. Natomiast 2. listopada jest dniem, kiedy w sposób szczególny wspominamy zmarłych. Moment żarliwej modlitwy za ich życie pośmiertne. Bo tego najbardziej potrzebują.
J.K.: Zatrzymajmy się na chwilę przy wątku Zaduszek. Odwiedzając groby bliskich mi osób w różne dni tygodnia i o różnych porach roku, i w końcu w Dzień Zaduszny, widzę ogromną przepaść. Nasuwa mi się porównanie, że z Zaduszkami jest tak jak z Walentynkami. Kochamy kogoś raz w roku i wtedy przynosimy mu prezent. Zaduszki – to samo. Może poza formą „prezentu”, bo przynoszone są znicze i kwiaty. Czy nie jest tak, że cmentarze pękają w szwach 2. listopada, a w inne dni świecą pustkami? Można pamiętać o zmarłych wybiórczo?
Ks. Ł.K: Zmarłych powinniśmy wspominać przez cały rok. W Kościele są różne tradycje, które nam o tym przypominają. Mam tu na myśli, np. wypominki. Nasza modlitwa za zmarłych – tych nam bliskich, dalszych czy nawet zupełnie obcych – pomaga im w życiu pozagrobowym. W Zaduszki kapłani mają też możliwość odprawienia aż trzech Mszy Świętych.
J.K.: Dlaczego akurat cyfra trzy?
Ks. Ł.K.: To przywilej ustanowiony w 1915 roku. W tym dniu kapłani mogą odprawić trzy Msze Święte: w intencji poleconej przez wiernych, za wszystkich zmarłych i wedle intencji Papieża.
J.K.: Pewnie dla wielu osób zabrzmi to paradoksalnie, ale z punktu widzenia chrześcijanina w śmierci nie ma nic smutnego. Wręcz przeciwnie – śmierć to nowe życie.
Ks. Ł.K: Tak. Chrześcijanin powinien się cieszyć. Śmierć jest potencjalną bramą do nieba. A najczęściej przyjmujemy postawę żałobnika. Smucimy się. Płaczemy. Ubieramy się na czarno. To jest też pewnego rodzaju tradycja i taki zwykły ludzki ból po stracie kogoś bliskiego. Jednak dla chrześcijanina śmierć to przede wszystkim szansa na spotkanie z Panem.
J.K.: Rozpacz jest chyba bardziej uczuciem odzwierciedlającym niemożność poradzenia sobie ze stratą kogoś bliskiego przez tych, którzy zostali na tym świecie.
Ks. Ł.K.: Zgadzam się. Żałoba jest zrozumiała, szczególnie jeśli stracimy kogoś nagle czy jeśli odejdzie ktoś młody. Natomiast, myślę, że chrześcijanin powinien się cieszyć, że ktoś nie musi się już męczyć na tym łez padole, tylko może cieszyć się obcowaniem z Bogiem. W tym jest nasza nadzieja.
J.K. Tu mamy bardzo optymistyczną wersję. Ale...no właśnie jest „ale”. Przecież nie wszyscy trafią od razu do nieba. Pozostaje jeszcze piekło i czyścieć. Ci z pierwszej grupy są już potępieni, więc żyjący niewiele im pomogą. Grupa druga, ta z czyśćca, ma jednak szansę. Możemy pomóc duszom w czyśćcu?
Ks. Ł.K: Możemy. Dusze w czyśćcu nie pomogą sobie same. Dlatego żyjący są tu nieocenieni. Eucharystia, odpusty i modlitwa. To trzy główne sposoby, dzięki którym możemy pomóc zmarłym jak najszybciej się oczyścić, żeby spotkali się z Panem.
J.K.: Dziękuję za rozmowę.