Rajd Wielkich Słów
W dniach 8-11 listopada 2013 roku odbył się, jak co roku od trzech lat, Rajd Wielkich Słów zorganizowany przez ks. Tomasza Kijowskiego SDB. Zebrali się na nim różni w różnym wieku, o różnych charakterach, o różnych poglądach i oczekiwaniach. Niektórzy mieli już niejeden rajd za sobą, inni dopiero wkraczali w klimat tego wydarzenia. Pomimo tylu różnic wszyscy połączyli się, aby wspólnie… No właśnie, po co? Aby zaliczyć kolejną przygodę, posiedzieć w schronisku ze znajomymi? Czy może po prostu dla zabicia czasu w długi weekend?
Jedno jest pewne: bez względu na to, z jakiego powodu uczestnicy przyjechali na Rajd Wielkich Słów, nie mogli się zawieść. Bo nie brakowało ani ciekawostek historycznych, ani poznawania nowych, ciekawych ludzi, ani wędrowania i oglądania pięknych widoków Beskidów. A przede wszystkim nie zabrakło ubogacania nas poprzez wielkie, a także pozornie zupełnie malutkie słowa wypowiedziane czy wysłuchane podczas wędrówki. Jest to (przynajmniej według szesnastoletniego chłopaka, którym jestem) najlepszy sposób na kształtowanie tak poszukiwanej „od zawsze” postawy patriotyzmu, szacunku i miłości do ojczyzny.
I tu wypada zadać to powracające nieustannie pytanie: czym obecnie jest patriotyzm? I jak znaleźć go w dzisiejszych czasach, w których młodzi ludzie zalewani są zewsząd obrazami i informacjami o pięknie i dobrobycie innych krajów oraz biedzie, chaosie i ciągłych porażkach polityków rządzących Polską?
Wydaje mi się, że patriotyzm nie objawia się tylko tym, co robimy dla innych, co pokazujemy dookoła.
Oczywiście, to wszystko się z nim wiąże, ale chyba najważniejsze jednak jest to, co musi najpierw dokonać się w naszym wnętrzu: bo to najpierw MY musimy zachwycić się naszą ojczyzną, spojrzeć przed siebie i powiedzieć w duchu: „Łał… jakie to piękne miejsce…”. Dopiero później będziemy mogli wyjść z naszą postawą do innych.
Ale jeśli mówimy o tym rajdzie, to nie możemy też zapomnieć o Bogu. Bo w górach, jak nigdzie indziej, możemy odczuć Jego obecność i bliskość. Widzimy sens w bólu i trudzie podczas wchodzenia na szczyt, bo piękno widoku z góry rekompensuje nam całą włożoną w to pracę. To w górach, w ich potędze i sile połączonych z pięknem i tajemniczością, najłatwiej jest nam odnaleźć Boga i w pełni się Nim zachwycić.
A jeśli zachwycimy się Bogiem, łatwiej nam będzie zachwycić się także naszą Ojczyzną.
Oprócz formacji duchowej widzę jeszcze jeden pozytywny aspekt uczestnictwa w rajdzie. Jest nim zwykły spokój. Bo spokój jest czymś tak prostym i naturalnym, a jednocześnie tak brakującym i poszukiwanym w dzisiejszym świecie. Wbrew pozorom, pomimo wielu prób, nie jest łatwo go znaleźć. A podczas rajdu, nie miałem powodu, żeby martwić się o cokolwiek- z powodu braku zasięgu nie męczyły mnie nieustanne telefony, nie myślałem o problemach w szkole, nie martwiłem się nawet, gdy delikatnie zboczyliśmy ze szlaku. Bo wiedziałem, że jestem wśród dobrych ludzi, a z Nieba czuwa nade mną sam Bóg, który troszczy się o mnie.
Właśnie dlatego lepsze od siedzenia w domu czy nudzenia się na sztywnych uroczystościach z okazji 11 listopada uważam udanie się na rajd w takie śliczne, polskie miejsce, jakim są Beskidy. Bo właśnie to najlepiej rozwinie nasz patriotyzm i miłość do Boga i Ojczyzny. I taki właśnie sens odnajduję w Rajdzie Wielkich Słów. To jest moja odpowiedź na pytanie: po co tam jechać? Po co się męczyć chodząc po górach? Po co iść w ciszy przez ciemny i zimny las na powojenny cmentarz?