Ładowanie strony… proszę czekać
Oratoriando

Za wszystkie asy...

Kończy się rok szkolny, kończą się sezony, także te sportowe. 14 czerwca w Oratorium podsumowali swój sezon siatkarze i siatkarki Salosu Cortile Kielce. Salos czyli Salezjańska Organizacja Sportowa, to przestrzeń, w której wychowuje się młodych w duchu salezjańskim poprzez sport. Kielecki Salos za rok będzie obchodził dwudziestą rocznicę swojego powstania. Na spotkaniu podsumowującym tegoroczny sezon zapytałam trenerów, wychowawców, a także młodzież, na czym według nich polega idea Salosu oraz co uważają za swój największy sukces.

Po pierwsze – systematyczny trening

Spotkanie rozpoczęło się od wyróżnienia specjalnymi statuetkami tych osób, które w swoich drużynach miały w tym roku najlepszą frekwencję na treningach. Byli to: Małgosia Sidło, Kasia Pyrek, Kamila Kościańska, Iga Prus, Weronika Banasik, Joanna Kosmala, Bartek Snoch, Mikołaj Drybała, Anita Michałek, Marta Szymkiewicz.
Premiowanie ciężkiej, systematycznej pracy a nie błyskotliwego jednorazowego sukcesu wydaje się w dzisiejszych czasach szczególnie cenne. Zresztą „siatkówka to gra zespołowa – przypomina prezes kieleckiego Salosu ks. Mirosław Łubiarz – zatem jeśli ktoś nie przychodzi na treningi, cierpi na tym cały zespół”. Od innych klubów Salos różni się przede wszystkim tym, że tu każdy może trenować. Nie trzeba być jakimś niezwykle utalentowanym wyczynowcem. „Liczą się-podkreśla ks. Mirek-chęci do pracy i systematyczne przychodzenie na treningi (…). Najważniejszy wcale nie jest wynik, ale sposób grania, np. przestrzeganie zasad fair play, czego w sporcie wyczynowym już praktycznie nie ma. Chodzi o to, aby umieć przenieść te zasady do życia. Owszem, dobry wynik w rozgrywkach cieszy. Po to się gra. Ale istotniejsze dla nas jest to, czy ci młodzi ludzie będą przygotowani do życia”.
„Trening w Salosie jest wymagający, także czasowo – przyznaje p. Marta Głowacka (niegdyś zawodniczka drugiej ligi w Tarnowie, później trenerka siatkówki, od początku w kieleckim Salosie), ale młodzi dzięki temu uczą się życiowego planowania. Wszystko jest do ogarnięcia. To są dobrzy uczniowie, wcale nie zaniedbują nauki”. Potwierdza tę opinię zarówno tegoroczna maturzystka Kasia (od czterech lat w drużynie Salosu) jak i Weronika (gimnazjalistka, w Salosie od trzech lat). Trenują trzy razy w tygodniu po ok. półtorej godziny, ale nie szkoda im na to czasu. „Jest go wystarczająco, żeby na wszystko starczyło”. Na pytanie o to, czy wiążą ze sportem swoją przyszłość, odpowiadają, że owszem jakoś chciałyby o sport się ocierać, ale nie on jest głównym celem edukacji. Kasia myśli o prawie, Weronika - o medycynie, ewentualnie fizjoterapii.

Po drugie – przyjaźń

Drugim punktem programu spotkania podsumowującego ostatni sezon Salosu było wspólne, radosne świętowanie 18 urodzin siatkarek, czyli Ewy Gałeckiej, Małgorzaty Grad, Aleksandry Dulęby, Magdy Agatowskiej, Aleksandry Agatowskiej i Anety Dory.
Nie zabrakło urodzinowego tortu w kształcie boiska do siatkówki, gromkiego odśpiewania tradycyjnego „sto lat” oraz prezentów dla jubilatek. Bo to jest kolejna ważna, a może nawet najważniejsza sprawa w Salosie: dobre relacje i silne więzi w drużynach między zawodnikami, ale również między młodymi a wychowawcami i trenerami. Na pytanie, co Was w Salosie trzyma, dostawałam najczęściej odpowiedź, że „wspaniała atmosfera, wspólne spotkania, Wigilia”. „Ważne jest zżycie się z resztą zawodniczek – podkreśla Weronika- bo my tak naprawdę się przyjaźnimy. Nie tylko gramy razem i widujemy się na treningach. Staramy się spotykać częściej”. „Wiem od koleżanek z innych klubów – potwierdza Ewa (w Salosie od sześciu lat), „że zdecydowanie wyróżniamy się zgraniem, przyjaźnią w drużynie, tym, że trzymamy się razem”.
Po trzecie – sukces

Największe sukcesy kieleckiego Salosu w ostatnim sezonie? Mistrzostwo w półfinałach mistrzostw Polski Salosu. We wrześniu jadą na finały do Gdańska. I oczywiście srebrny medal chłopców, brązowy medal dziewcząt starszych i czwarte miejsce dziewcząt młodszych w piłce siatkowej na Światowych Igrzyskach Salezjańskich w Krakowie.
Ale ten największy sukces widać było podczas trzeciego punktu programu spotkania, czyli pożegnania zawodniczek-tegorocznych maturzystek (Katarzyny Angielskiej, Joanny Kosmali, Anity Michałek, Klaudii Sitarz i Katarzyny Wójcik). Łzy w oczach dziewczyn oraz łamiący się głos Barbary Karalus, (niegdysiejszej zawodniczki, teraz trenerki) są świadectwem prawdziwości jej słów i życzeń. „Nasza drużyna jest prawie jak jedna rodzina. Życzę, aby spełniały się Wasze wszystkie marzenia, zwłaszcza te siatkarskie”. Jeśli wszystko zakończy się pomyślnie, to Joanna Kosmala będzie zawodniczką drugoligowego zespołu SPS AZS Częstochowa, a Anita Michałek i Klaudia Sitarz-trzecioligowej akademickiej drużyny z Rzeszowa. „Mam nadzieję – kończy Basia - że w Waszych nowych drużynach będzie atmosfera choć w połowie taka, jak była u nas, i że nie będziecie się wstydzić, że grałyście kiedyś w Salosie”. Wtórowały tym słowom piękne podziękowania na dyplomach: „Za wszystkie asy, za idealne przyjęcia, świetne ataki i wspaniałe obrony, za serce i pot pozostawione na boisku, za wspólną radość z wygranych i smutek porażek, za to, że przez tyle lat byłyście z nami”.

Po czwarte – idea

Panią Martę doświadczoną w sporcie tym „normalnym”, wyczynowym, zafascynowała w Salosie idea wychowania przez sport. „Generalnie spora grupa trenujących wraz z nami dzieci czy młodzieży nie znała wcześniej salezjanów, ks. Bosko. Stopniowo następowało to poznawanie. I choć – jak twierdzi – dziś chyba za bardzo idziemy w sport, tracąc gdzieś po drodze duchowość – to i tak młodzi czują, że granie w Salosie to coś więcej niż tylko sportowa rywalizacja. Choćby ostatnie salezjańskie igrzyska. Młodzi zawodnicy chłonęli bardzo intensywnie atmosferę spotkania z rówieśnikami z innych krajów czy narodowości. Już planują przyszłoroczny wyjazd na Chorwację. Dobrze jest, jeśli te salezjańskie idee ma kto przekazywać. „Tu świetnym przykładem – podkreśla p. Marta-jest Basia Karalus, wychowanka Salosu, zawodniczka drużyny siatkarskiej, teraz trener i wychowawca. Potrzebna jest taka ciągłość”.
W przyszłym roku z okazji dwudziestolecia planowany jest turniej. „Warto o Salosie przypominać – twierdzą zgodnie p. Marta i ks. Mirek - W mieście mówią o nas dobrze, ale jednak za mało się promujemy”. Kielecki oddział Salosu ogarnia swoim działaniem ok. setki młodzieży w dwóch sekcjach: siatkarskiej i od niedawna pływackiej. Dwadzieścia lat nieprzerwanej wychowawczej działalności tej organizacji to naprawdę kawał czasu. Cieszy jednak również to, że kielecki Salos jest ciągle w bardzo dobrej formie. I niech tak będzie dalej.

Monika Bator