Ładowanie strony… proszę czekać
Jubileusz

Miłością toast tu wznosi się...

Tak brzmią słowa jednej z polskich piosenek...i tak też działo się podczas Eucharystii sprawowanej z okazji obchodów Jubileuszu 50-lecia kapłaństwa ks. Stanisława Zasady. Kilka dni po uroczystości umówiłam się z naszym Jubilatem na rozmowę. Tak ciepłej i szczerej rozmowy z drugim człowiekiem życzę każdemu. Podczas jej trwania udało nam się poruszyć m.in. tematykę dzieciństwa ks. Stanisława, czasów szkolnych i powołania, które zrealizował jako kapłan. Literackim owocem naszego spotkania jest poniższy artykuł, który pragnę poświęcić sylwetce naszego wieloletniego i wspaniałego duszpasterza.

Ksiądz Stanisław Zasada pochodzi z Częstochowy. W roku 1939, po wybuchu wojny, wraz z rodzicami przybył na ziemię świętokrzyską i zamieszkał w okolicach Szczekocin, skąd wywodzili się jego rodzice. Zapytany o pojawienie się pierwszej myśli o kapłaństwie, odpowiedział: „Gdy miałem ok. czterech lat, zakładałem na siebie kolorowe kobiece chusty, brałem kieliszek, nalewałem coś do niego i udawałem księdza odprawiającego Mszę. Wtedy patrzący na mnie ludzie mówili: ››Z niego to będzie ksiądz‹‹ (śmiech). Jako dziecko urzekły mnie atmosfera kościoła i te czynności, jakie wykonywał kapłan. Myślę, że to był zalążek mojego powołania”. Słowa okazały się prorocze, gdyż w roku 1962 ks. Stanisław przyjął święcenia kapłańskie. Poprzedziły je jednak lata edukacji. „Po wojnie wróciłem z rodzicami do Częstochowy. Tam skończyłem szkołę podstawową. Później udałem się do Małego Seminarium w Marszałkach w województwie poznańskim.

Po dwóch latach pobytu tam, wstąpiłem do nowicjatu. Rok później rozpocząłem studia filozoficzne w Krakowie. Następnie przyszła pora na tzw. asystencję, czyli praktykę pedagogiczną trwającą trzy lata. Po jej zakończeniu, skierowano mnie na studia teologiczne. Równolegle z nimi, kończyłem studia muzyczne w klasie organowej. Po skończeniu studiów zostałem wyświęcony. Poznałem też swoją pierwszą placówkę, którą był Oświęcim”. W Oświęcimiu ks. Stanisław na dobre rozpoczął realizację swojego powołania nie tylko kapłańskiego i duszpasterskiego, ale również muzycznego. „Prowadziłem naukę śpiewu i muzyki w Zespole Szkół Zawodowych Towarzystwa Salezjańskiego w Oświęcimiu. W parafii zaś byłem organistą, a także odpowiadałem za chór parafialny”. Dalsza droga ks. Stanisława wiodła przez Sułów, Poznań, Wrocław, Lublin, Polanę i Kraków aż do Kielc, gdzie obchodził jubileusz 50-lecia kapłaństwa. Gratulując ks. Stanisławowi tak wspaniałego jubileuszu, zapytałam czy w ciągu tego półwiecza służby Bogu i bliźniemu zdarzyły się sytuacje, które w szczególny sposób zapisały się w jego pamięci czy sercu. Po chwili zastanowienia otrzymałam następującą odpowiedź: „Z nostalgią wspominam pierwsze lata kapłaństwa”. Jak na wzorowego salezjanina przystało, ks. Stanisław wypracował sobie doskonały kontakt z młodzieżą. Gdy opowiadał o pracy z młodymi ludźmi, na twarzy pojawiał się uśmiech, a w oczach iskierki radości. „Nie miałem problemów w kontaktach z dziećmi czy młodzieżą. Lubiłem wyjeżdżać z dzieciakami”. Naszą rozmowę zakończyłam pytaniem dotyczącym marzeń ks. Stanisława na przyszłość. Odpowiedział: „Chciałbym żyć w atmosferze życzliwości ze współbraćmi oraz wiernymi, z którymi dane jest mi być. Pragnę też dalsze lata kapłaństwa sprawować w takiej ciepłej atmosferze jak dotychczas”.

Tak prezentuje się sylwetka naszego Kapłana-Jubilata. Ad perpetuam rei memoriam zamieszczam tekst przemówienia ks. Stanisława, jaki wygłosił w dniu 13. maja 2012 roku, podczas uroczystej Eucharystii sprawowanej z okazji Jubileuszu 50-lecia kapłaństwa.

„No cóż! Za tyle ciepłych słów i za tyle okazanej mi życzliwości mogę tylko serdecznie podziękować. Wpierw jednak chcę powiedzieć, że nie zasłużyłem się zbytnio dla tej parafii, bo przybyłem tu 3 lata przed wiekiem emerytalnym w 1997 roku, ale wystarczyło, bym przez 15 lat mojego tu pobytu pokochał to środowisko, tę parafię, tzn. Was, to miasto. Kielce to już moje miasto, choć pracowałem - jak zobaczycie na obrazku pamiątkowym – w Poznaniu, Wrocławiu, Lublinie i Krakowie. Kielce to moje miasto, tym bardziej, że Ziemia Świętokrzyska jest ziemią moich rodziców – z okolic Szczekocin, parafia Rokitno.

50 lat – tj. pół wieku. Aż mi się wierzyć nie chce, że już tyle lat sprawuję posługę kapłańską. Bogu niech będą dzięki! Być może swoją posługą zawiodłem wielu, którzy więcej ode mnie oczekiwali. Ale nikt z nas nie jest doskonały. Tych, których zawiodłem, przepraszam, a Boga proszę o przebaczenie grzechów stanu i zaniedbań, a wielu z nich nie będę mógł już naprawić. Boże, przyjmij to, co zrobiłem dobrego i przebacz to, że może kogoś swym postępowaniem zraziłem do Kościoła i do księży.

Dziękuję:
Ks. Inspektorowi Dariuszowi za to, że pomimo wielu obowiązków zaszczycił nas swoją obecnością.
Ks. Dyrektorowi Marianowi, byłemu Inspektorowi, który obchodzi 40-lecie i przybył z dość odległego Lublina, by wygłosić tę homilię – kazanie.
Ks. Profesorowi Uniwersytetu bł. Jana Pawła II w Krakowie, Tadeuszowi, prawdziwemu profesorowi, który swoją obecnością podniósł rangę tej uroczystości.
Ks. Dyrektorowi Michałowi z Krakowa.
Ks. Kazimierzowi z Krakowa.
Ks. Stanisławowi Łagockiemu ze Skawy, który dla starszego pokolenia ministrantów jest ikoną, tzn. w pewnym znaczeniu postacią kultową.
Dziękuję także miejscowym Współbraciom:
Ks. Dyrektorowi Zygmuntowi – mojemu przełożonemu – że z wielką życzliwością odniósł się do urządzenia tego jubileuszu.
Ks. Jerzemu, że podjął się zorganizowania całości i pięknie Mu to wyszło. Dziękuję Księże Jurku!
Ks. Władysławowi – proboszczowi z Niewachlowa.
Pozostałym moim Współbraciom kapłanom za życzliwość i duchowe wsparcie.

A teraz tak żartobliwie. Ksiądz Dyrektor mówił o dziadku, a Ksiądz Inspektor o patrzeniu w przyszłość. Nie wiem, jak to pogodzić. Będę jednak patrzył w przyszłość, w stronę ulicy Ściegiennego, gdzie mamy swoją „willę”. Już tam „zamieszkuje” chyba piętnastu Współbraci. Ja też tam złożę moje kości”.

Justyna Kuśtowska